tag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post4645098489972841093..comments2024-03-18T12:17:59.744+01:00Comments on ChilliBite.pl - motywuje do gotowania!: Chleb bez zagniataniaUnknownnoreply@blogger.comBlogger45125tag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-73641773642806493622012-02-01T15:51:49.888+01:002012-02-01T15:51:49.888+01:00Ten komentarz został usunięty przez autora.Ninahttps://www.blogger.com/profile/03295508305290951755noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-91158836864246653372012-02-01T15:50:00.042+01:002012-02-01T15:50:00.042+01:00Ten komentarz został usunięty przez autora.Ninahttps://www.blogger.com/profile/03295508305290951755noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-66881678740785688892012-02-01T15:49:30.845+01:002012-02-01T15:49:30.845+01:00Czy to nie kuchenna telepatia jeśli robi się to sa...Czy to nie kuchenna telepatia jeśli robi się to samo w tym samym czasie? ;)<br /><br />P.S. Ja ten chleb robię z drożdżami świeżymi i dodaję pieprzu + oregano/innych ziół. Podrasowana wersja najbardziej mi smakuje.<br />P.S. 2. Mam co najmniej Twój kubek, jakąś ładowarkę też, myślałam, że to moja, ale możliwe, że Twoja.Ninahttps://www.blogger.com/profile/03295508305290951755noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-53139517205880715972012-02-01T14:47:08.295+01:002012-02-01T14:47:08.295+01:00ślicznie dziękuję. ta książka rozpaliła moją cieka...ślicznie dziękuję. ta książka rozpaliła moją ciekawość, więc bardzo się cieszę z nagrody. co do 4 minut, to odpiszę w mailu ;)<br />pozdrawiam serdecznie!<br />zwolaILLUSTRATE MEhttps://www.blogger.com/profile/10491469672819931643noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-1021423976516248442012-02-01T10:05:41.367+01:002012-02-01T10:05:41.367+01:00Zwolaa - czasem warto wziąć udział w konkursie naw...Zwolaa - czasem warto wziąć udział w konkursie nawet 4 minuty przed zamknięciem przyjmowania zgłoszeń :) serdecznie dziękuję za Twoją piękną opowieść, którą czytałam dziś w nocy - jedna z książek wędruje do Ciebie! http://www.chillibite.pl/2012/02/smaki-na-52-tygodnie-rozstrzygniecie.htmlChilliBitehttps://www.blogger.com/profile/09901848400927340187noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-32691152376471622262012-02-01T10:04:28.255+01:002012-02-01T10:04:28.255+01:00Yereno - serdecznie dziękuję za Twoją piękną opowi...Yereno - serdecznie dziękuję za Twoją piękną opowieść - jedna z książek wędruje do Ciebie! http://www.chillibite.pl/2012/02/smaki-na-52-tygodnie-rozstrzygniecie.htmlChilliBitehttps://www.blogger.com/profile/09901848400927340187noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-8830089882119121762012-02-01T10:03:03.008+01:002012-02-01T10:03:03.008+01:00Wiesiu - dziękuję za Twoją piękna opowieść, jedna ...Wiesiu - dziękuję za Twoją piękna opowieść, jedna z książek wędruje do Ciebie! http://www.chillibite.pl/2012/02/smaki-na-52-tygodnie-rozstrzygniecie.htmlChilliBitehttps://www.blogger.com/profile/09901848400927340187noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-80393971288365114132012-02-01T09:59:29.615+01:002012-02-01T09:59:29.615+01:00Dziękuję Olu, podarowała mi zakwas Grażyna, ale je...Dziękuję Olu, podarowała mi zakwas Grażyna, ale jeśli i ten zamorduję, to się chętnie do Ciebie uśmiechnę :))ChilliBitehttps://www.blogger.com/profile/09901848400927340187noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-26034673138040076092012-02-01T09:58:06.067+01:002012-02-01T09:58:06.067+01:00Szkodniku - ja dopiero jak byłam w liceum dowiedzi...Szkodniku - ja dopiero jak byłam w liceum dowiedziałam, ze zupa ma nazwę "pomidorowa", zawsze, ale zawsze mówiłam na nią "ryżowa", bo tylko z ryżem ją w domu podawano :))ChilliBitehttps://www.blogger.com/profile/09901848400927340187noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-53649299131947948712012-02-01T09:56:56.774+01:002012-02-01T09:56:56.774+01:00:):)ChilliBitehttps://www.blogger.com/profile/09901848400927340187noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-45392377815646680122012-02-01T09:56:33.834+01:002012-02-01T09:56:33.834+01:00Bardzo się cieszę Nina :)Bardzo się cieszę Nina :)ChilliBitehttps://www.blogger.com/profile/09901848400927340187noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-90350941980966386722012-01-31T23:50:25.561+01:002012-01-31T23:50:25.561+01:00smak, który najsilniej zapisał się w mojej pamięci...smak, który najsilniej zapisał się w mojej pamięci był jak chałst świeżego powietrza po burzy.<br />miałam wtedy co najwyżej sześć lat.<br /><br />po dosyć spokojnym okresie wczesnego dzieciństwa w mojej rodzinie pojawiły się problemy.<br />rodzice zaczęli się kłócić, pierwszy raz tak, że dzieci to odczuły. wszczęli chyba kilkudniową małą wojnę. mieli to tego swoje powdy i prawo, jednak z perspektywy dziecka było to straszne, i smutne. jedną z rzeczy, która się wtedy zmieniła było to, że mama ograniczyła do minimum swoje codzinne obowiązki, składając gotowanie i przyżądzania posiłków na karb taty. on tego nie potrafił robić. jedynie kisiel mu wychodził dobrze. smak kisielu morelowego do dziś budzi we mnie pewien rodzaj stresu. pamiętam jak ściskało mnie w żołądku, jedząc go. w tym czasie rodzice przyjaciółki się rozwodzili i byłam pewna, że tak samo bedzie i z moimi.<br /><br />po kilku dniach obudził mnie ciepły zapach. tak, ciepły. wstalam, poszłam do kuchni. zobaczyłam mamę wyciągającą bochen chleba z piekarnika. uśmiechała się. <br />za oknem mroźna zima, a kuchnia aż parowała od zapachów. gdy chleb ostygł, pokroiła go w kromki, posmarowała masłem, położyła pomidory, doprawiła solą i świeżo zmielonym pieprzem. jedliśmy ciesząc się chrupiącą skórką i masłem rozpływającym się na ciepłym chlebie. <br />mama nie musiała nic mówic, i ja nie pytałam. czułam, że to znak pokoju. <br />i rzeczywiście, rodzice pogodzili się tamtego dnia. wróciliśmy do dawnego, wzglednie spokojnego życia :) <br /><br />[prosze wybaczyć, że wśród pozytywnych wspomnień, przytaczam tu taką mniej radosną opowieść, ale w odpowiedzi na pytanie, ta historia staneła mi od razu przed oczami, a zresztą nie trzeba być kucharzem, by wiedzieć, że życie nie zawsze ma słodki smak :)]<br /><br />pozdrawiam ciepło!<br />zwolaILLUSTRATE MEhttps://www.blogger.com/profile/10491469672819931643noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-51924341635773286342012-01-31T23:06:02.267+01:002012-01-31T23:06:02.267+01:00Moja opowieść o smaku.
Smaki i zapachy, o których...Moja opowieść o smaku. <br />Smaki i zapachy, o których chcę napisać związane są z moim czasem dzieciństwa. Urodziłam się i wychowałam na wsi, na wschodzie. Dziś jestem już babcią, mam wnuki, żyję od wielu lat w mieście, w zupełnie innej części Polski. Ale za domem rodzinnym, za historią, tradycją i zwyczajami tamtych czasów będę zawsze tęsknić. Co tygodniowym rytuałem w naszej rodzinie jak zresztą u wszystkich sąsiadów było pieczenie chleba. Mama rozrabiała zakwas z wodą i mąką żytnią. Ciasto mieszała około 40 minut w dzieży, zbitej z drewnianych, dębowych klepek. Kiedy piec chlebowy był już rozpalony, na drewnianej łopacie, posypanej otrębami owsianymi układała uformowane okrągłe bochenki. To był najlepszy chleb jaki kiedykolwiek jadłam. Pachnący, ciepły, z chrupiącą skórką najlepiej smakował z masłem, miodem i mlekiem. W domu było nas dużo. Piątka dzieci, rodzice. Mama piekła 7 bochenków. Wystarczało na niecały tydzień. Z resztek ciasta chlebowego robiło się przepyszne podpłomyki, takie wielkości średniego talerza. Układało je się przy piecu chlebowym. Na te podpłomyki przyjeżdżali nawet ludzie z miasta. Szkoda, że te czasy minęły bezpowrotnie..Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-80135660238484525122012-01-30T22:06:52.718+01:002012-01-30T22:06:52.718+01:00Moja opowieść o smaku:
Smak kojarzy mi się z moją ...Moja opowieść o smaku:<br />Smak kojarzy mi się z moją głupotą. Wiem dziwnie to brzmi, ale zaraz wytłumaczę. Nie wiem, czy kiedykolwiek mieliście okres buntu przeciw swoim rodzicom, chęć wyjechania do wielkiego miasta, wybicia i wydostania się ze swojej małej mieściny, no cóż, ja na pewno miałam. I udało mi się, po studiach wyjechałam do Warszawy. Jestem dopiero 1,5 roku, a już wiem, jak wiele straciłam i zostawiłam za sobą. W czasie studiów mama i siostra zawsze były blisko. Wracałam do domu na weekend i zawsze miałyśmy ten sam rytuał - picie ulubionych herbat i smakowanie czarnego jabłecznika mamy. Co sobotę to samo. czarny jabłecznik przejadał mi się. Nie miałam ochoty już pijać herbaty. Wiedziałam jednak, że czarny jabłecznik to specjalność mamy, nie chciałam robić przykrości i proponować innego ciasta. To było ciasto, które przygotowywała specjalnie dla mnie, na moje przyjazdy... To ciasto kojarzy jej się ze mną. Teraz cholernie mi brakuje tego ciasta, tych herbat. W domu jestem raz na 2 miesiące. I jabłecznik jest wtedy, kiedy mama tęskni za mną. czasami siada z czarnym jabłecznikiem i dzwoni do mnie, żeby spytać jak w pracy, jak wykańczanie mieszkania. I je ten aromatyczny czarny jabłecznik. Mama z zawodu jest kucharzem. Ale ten przepis jest zarezerwowany dla mnie. Teraz wiem, jak nie doceniałam tego wszystkiego, tych naszych wspólnych chwil. Zawsze jak przyjeżdżam to czeka na mnie świeża blacha jabłecznika i herbata. Chociaż rozmawiamy przez telefon godzinami to zawsze jest czas na nasze rozmowy przy jabłeczniku, nawet o 23.00. Pisząc teraz czuję ten smak miłości mamy, ten smak rozpływającego się w ustach czekoladowego ciasta z wymieszanymi kawałkami jabłek, z odrobiną amaretto kupowanym na stoisku z niemieckimi rzeczami na bazarku. Z chęcią bym przekazała przepis, ale ... kompletnie go nie znam:) I nie chcę znać, bo korciłoby mnie, że by powtórzyć sukces ciasta mamy. Zawsze zrobienie tego ciasta łącznie z pieczeniem nie zajmuje jej dłużej niż 30 minut. I nie chcę znać tego przepisu. Chcę, żeby był to sekret mamy, żeby był to wspólny sekret moich powrotów do domu, słodki smak naszych wspólnych chwil. <br />Pozdrawiam<br />MagdaAnonymoushttps://www.blogger.com/profile/10143224705162696889noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-15426281704564559352012-01-30T21:33:14.754+01:002012-01-30T21:33:14.754+01:00Yereno, kochana, bardzo dziękuję :)
Ponieważ zupa ...Yereno, kochana, bardzo dziękuję :)<br />Ponieważ zupa z Twojego przepisu jest odświętna, zrobię ją w "święto", czyli w weekend. Szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać - uwielbiam zupy grzybowe, a Twój przepis .... brzmi smacznie bardzo :)<br />Przy okazji - aby nie nadwerężać cierpliwości i uprzejmości Szelki - podaję mój adres mailowy - może będziesz miała ochotę na mailowe kresowe pogawędki :) Zapraszam!<br />Poniżej mail,<br />adam-janisz@orange.pl <br /><br />Pozdrawiam serdecznie i ... grzybowo :)<br />Ania JaniszewskaAnia "Pyrka" Janiszewskanoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-60446962483570136082012-01-30T10:45:53.680+01:002012-01-30T10:45:53.680+01:00Ależ, Aniu, proszę bardzo,
na ~ 6 litrowy garnek...Ależ, Aniu, proszę bardzo, <br /><br />na ~ 6 litrowy garnek:<br /><br />– 600 g perłówki (pęczaku jęczmiennego)- ilość zależy od tego, czy domownicy lubią gęste czy raczej rzadkie zupy. My lubimy gęste, więc biorę 600 g;<br />– dwie garście suszonych borowików (używam kapeluszy, nóżek nie lubię);<br />– 10-12 ziaren ziela angielskiego;<br />– 4-5 listków laurowych (używam świeżych);<br />– 4 średnie cebule;<br />– olej do smażenia;<br />– sól;<br />– ocet.<br /><br />Perłówkę dobrze przepłukać, zalać zimną wodą i zostawić na noc. Nazajutrz wylać wodę, przepłukać, wsypać do garnka, nalać ~4 l zimnej wody, zagotować, zmniejszyć moc i gotować na małym ogniu aż ziarna będą miękkie. W międzyczasie przyszykować grzyby- wypłukać pod bieżącą wodą, włożyć do innego garnka, nalać ~ 1 l zimnej wody, zagotować, zmniejszyć moc i gotować na małym ogniu ~10-15 min. Po tym czasie łyżką cedzakową wyjąć grzyby. Pokroić je w dłuższe lub krótsze paski, kwadraciki/trójkąty- kto jak woli (lub zostawić w całości- by później było łatwiej je wyjąc, jeśli ktoś nie lubi) i przełożyć do gotującego się pęczaku oraz ostrożnie, nie mieszając, przelać wywar grzybowy. Aby nie było później niespodzianek w zupie i zgrzytania zębami- radzę zostawić kilka dobrych łyżek wywaru albo skorzystać z filtru do kawy, bo akurat na dnie będą ziarenka piasku z kapeluszy i nóżek. W tym samym czasie, wraz z grzybami i wywarem, dodajemy ziele angielskie i listki laurowe. Na rozgrzanym oleju zeszklić drobno posiekane cebule. Cebule wraz z całym olejem przekładamy/przelewamy do gotującej się zupy. Doprawiamy do smaku solą i dodajemy łyżkę octu. Jeżeli smak się nie zmienił, dodajemy następną już tylko łyżeczkę octu (w moim wypadku wystarczy dodać 1,5 łyżki octu- jeżeli komuś mało, dodawać łyżeczkami, po każdej z nich OBOWIĄZKOWO próbując!!!). Próbujemy. Zupa ma być tylko lekko kwaśna, z wyraźnym smakiem suszonych grzybów i smażonej cebuli. Gotować jeszcze z pól godziny, by smaki się połączyły. Podawać ze śmietanką lub kleksem kwaśnej śmietany.<br /><br />Smacznego!<br /><br />Pozdrawiam serdecznie,<br /><br />yerenaAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-89047266514758580172012-01-26T19:18:35.653+01:002012-01-26T19:18:35.653+01:00Yereno - korzystając z uprzejmości i życzliwości S...Yereno - korzystając z uprzejmości i życzliwości Szellki - bardzo Cię proszę o przepis na tę wspaniałą, "niemodną" zupę. Będę bardzo wdzięczna, pozdrawiam "kresowo",<br />Ania JaniszewskaAnia "Pyrka" Janiszewskanoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-67024829600094684452012-01-26T00:05:23.511+01:002012-01-26T00:05:23.511+01:00Konkurs- Opowieść o smaku
Smak (i zapach) prawdzi...Konkurs- Opowieść o smaku<br /><br />Smak (i zapach) prawdziwie rodzinnej Wigilii poznałam dzięki mojej Babci. Zawsze, ile pamiętam, to do nich jechaliśmy na kolację, to u nich w mieszkaniu zasiadało 15 osób do świątecznego stołu. Po modlitwie i opłatku podawana była gorąca, gęsta, pachnąca i sycąca (ale jakże postna (!!!) i długo gotowana) zupa wigilijna z suszonych borowików i perłówki (tak się u nas nazywa pęczak jęczmienny). JEDYNY raz w roku. To była magia Świąt. <br />Czas mijał. Kolacja wigilijna przeniosła się do naszego domu: mama przygotowywała zupę wigilijną, a Babcia pomagała już tylko radami. Ostatnie dwa lata gotuję sama, pomaga mi w tym już tylko mama. Ani ciotki, ani kuzyni i kuzynki, nawet moi bracia nie chcą „takiego” dania, bo to jest takie „domowe”, nie modne…moczona przez noc perłówka, zapach gotujących się suszonych grzybów, kilka ziaren ziela angielskiego i listków laurowych, podsmażana do szklistości drobno krojona cebula. Całość doprawiona solą i „magicznym” dodatkiem- octem.<br />Akurat dzięki temu daniu wiem, że Święta są już tuż tuż, że moje Wigilie mają mocną więź z kochanymi osobami poprzez elementy dawnych lat.<br /><br />Pozdrowienia z kresów wschodnich,<br /><br />yerenaAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-84438769437994139802012-01-24T13:06:15.335+01:002012-01-24T13:06:15.335+01:00Konkurs
Cztery pory roku ze smakiem...
WIOSNA
Wio...Konkurs<br />Cztery pory roku ze smakiem...<br />WIOSNA <br />Wiosna tamtego roku - 1985 - była kapryśna, długo nie chciała nadejść ... równie szaro, jak w naturze było także w ówczesnych sklepach. Mamy i tatusiowie dokonywali cudów, aby urozmaicić dziecięce posiłki i sprostać kapryśnym niekiedy zachciankom. Mama piekła wtedy lekki, drożdżowy chlebek ( ciut lżejszy i bardziej puszysty niż wielkopolska kawiorka ), który w nabożnym skupieniu kroiliśmy, gdy był jeszcze ciepły, smarowaliśmy cieniutką warstwą masła i taką sznytkę ozdabialiśmy plasterkami .... świeżego ogórka. Dzisiaj zielony ogórek jest dostępny przez okrągły rok, ale wówczas był prawdziwym rarytasem – zapachu drożdżowego chleba i tegoż ogórka nie da się zapomnieć.<br />LATO<br />Nierozerwalnie związane z obfitością owoców i – tym razem – z talentem kulinarnym mojego ś.p. Taty; najlepsze pod słońcem naleśniki z serkiem homogenizowanym ( twaróg dobrej jakości zazwyczaj był trudno dostępny w państwowych sklepach ) i truskawkami …. kochani …. poezja! Dodatkowo te pyszne ruloniki odsmażało się na maśle ( wiem, wiem … chyba niezdrowe, ale lepiej grzeszyć i później żałować, niż żałować, że się nie zgrzeszyło :) )<br />W rodzinnych stronach Taty, na Podlasiu, do smażenia naleśników używało się smalcu ( !!! ), a serwowało z jagodami rankiem zebranymi w pobliskim lesie. <br />JESIEŃ<br />Nigdy nie była dla mnie synonimem smutnych, długich i pochmurnych dni – a to za sprawą zup mojej ś.p. Babci, która unikała kuchni jak ognia, ale to właśnie Jej zupy wspominam do dziś jako niezastąpione. Były po prostu mistrzowskim rękodziełem :) - szalenie proste w wykonaniu, niewyszukane w smaku …. wręcz banalne. Ja gotuję je do dziś, ale nigdy w życiu nie przywrócę ich genialności. Pomidorowa z ryżem ( gotowanym w owej zupie ) i tzw. „ślepe ryby”, czyli zupa ziemniaczana, niekiedy okraszana skwarkami, ale zawsze z dużą ilością majeranku. Aromat w całym domu gwarantowany, tak jak rozkosze podniebienia ( wspominam wczesne lata 70-te :)<br />ZIMA<br />Będąc dzieckiem uwielbiałam słodycze; miłość do cukrów została mi zresztą do dziś. Zimą zapotrzebowanie na energetyczne i syte posiłki jak wiadomo wzrasta, więc w moim rodzinnym domu o tej porze roku królowały na stole „plendze”, czyli po poznańsku placki ziemniaczane. Tradycyjne, tarte surowe pyrki wymieszane z dużą ilością startej cebuli, doprawione solą, pieprzem i szczyptą papryki …. smażone na głębokim, gorącym tłuszczu, chrupiące …. No i nie byłabym sobą, gdybym nie posypała ich cukrem. Jak szaleć, to szaleć – odrobina kwaśnej śmietany i … placki znikały momentalnie. Naprawdę wspaniałe wspomnienia :)<br /><br />Dziękuję Szellko, że mogłam je przywołać.<br /><br />Ania Janiszewska<br />PoznańAnia "Pyrka" Janiszewskanoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-27226278908633538702012-01-24T08:50:06.123+01:002012-01-24T08:50:06.123+01:00Opowieść o smaku
Smakiem, który zawsze mnie wzrusz...Opowieść o smaku<br />Smakiem, który zawsze mnie wzrusza i przypomina o tym, że polska regionalna kuchnia nie ma sobie równych jest pieróg, który gospodynie na Lubelszczyźnie piekły od pokoleń. Niesamowita kompozycja dwóch cudownych smaków: kaszy gryczanej (połączonej z kwaskowatym twarogiem i delikatnymi gotowanymi ziemniakami) i lekkie, aromatyczne ciasto drożdżowe, którego zapach nie ma sobie równych - wydaje mi się, że o tym nie muszę nikogo przekonywać. To jednak nie koniec wariacji smakowych tego prostego dania. Na wierzchu nadzienie z kaszy obficie posypane jest kruszonką! Wytrawna kasza, słodka kruszonka i ciasto drożdżowe stojące na granicy. A do tego powalający na kolana zapach w domu, kiedy pieróg jest piecu. To są smaki godne zachowania.DChhttps://www.blogger.com/profile/11621347018079503614noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-35002639577911966172012-01-22T21:18:44.894+01:002012-01-22T21:18:44.894+01:00WiesiaCH
.....kluski ziemniaczane, to jedzonko z d...WiesiaCH<br />.....kluski ziemniaczane, to jedzonko z domu mojego męża. Tam też była zupka ( tak właśnie ją nazywamy - zupka), ale różni sie od Twojej. Na wodzie gotujemy ziemniaki drobno pokrojone ( najlepiej jak się częściowo rozgutują, włoszczyzna w kawałkach - jak do rosołu. Po ugotowaniu krasimy tłuszczem przygotowanym do klusek i posypujemy koperkiem i natką. Jest to nieodłaczny skadnik dania i wyjątkowo dobrze komponuje się ze smakiem klusek polanych skwierczącą wędzonką i serem. Pomimo prostoty jest to danie sztandarowe w naszym domu - obowiązkowo serwowane dla przyjeżdżającej rodziny z różnych zakątków Polski.<br />Jest ono popularne i dosyć mocno rozpowszechnione na kujawach - znane chyba w każdym domostwie.<br /> WiesiaCHAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-89649468464757572402012-01-22T14:13:19.598+01:002012-01-22T14:13:19.598+01:00Wiele moich wspomnień ma smak. Jedno szczególny. J...Wiele moich wspomnień ma smak. Jedno szczególny. Jak każde dziecko kochałam naleśniki. A te smażone przez babcie Zosię były najukochańszymi naleśnikami na świecie. <br />Pewnego dnia babcia, która dla nas zrobiła by wszystko postanowiła usmażyć wielką górę naleśników. I usmażyła. Pierwszy kęs był rozczarowaniem, którego smak pamiętam do dziś. Naleśnik Babci był NIEJADALNY! <br />Babcia swój charakterek miała więc palcem wnukom pogroziła, ścierką po głowie dała (bezboleśnie, tu raczej o gest irytacji chiodziło). A potem sama naleśników spróbowała. I cóż, zjeść się ich nie dało. Zamiast pszennej mąki do miski trafiła ziemniaczana. <br />Moja babcia zmarła niedawno, w słusznym wieku lat 86. Historia z naleśnikami jest jedną z moich ulubionych. Jest w niej miłość i oddanie babci oraz jej wbuchowy charakter. A po za tym jednym błędem babci naleśniki to najcudowniejszy smak mojego dzieciństwa. <br />abba76@o2.plAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-2481120285012619602012-01-22T13:52:12.386+01:002012-01-22T13:52:12.386+01:00... a co do prania- gdy przymknę oczy na owo wspom...... a co do prania- gdy przymknę oczy na owo wspomnienie, zaraz mam w nozdrzach zapach mydlin unoszący się w całym mieszkaniu, firan w oknach też nie było w tym czasie. Ale dość mile wspominam ręczną magiel, którą same z mamą obsługiwałyśmy, a znajdowała się w specjalnym pomieszczeniu piwnicznym i o dziwo pachniało w nim świeżym praniem <br />JadwigaKJadwigahttps://www.blogger.com/profile/05324890905824328331noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-66195677564166080312012-01-21T22:52:32.533+01:002012-01-21T22:52:32.533+01:00mmm. prażucha- coś pysznego!!! Sama jej nie robię,...mmm. prażucha- coś pysznego!!! Sama jej nie robię, ale mój mąż robi czasem na prośbę naszej 24letniej córki. Natomiast często robię kluski ziemniaczane, które w domu rodzinnym robił tatuś. Do klusek zawsze była podawana ziemniaczanka<br />-pokrojone w kostkę ziemniaki gotowane w osolonej wodzie w ilości ok 1 litra z wrzuconą kostką tzw. magi. Gdy ziemniaki były miękkie, tato zaciągał kluszczanką (woda od gotujących się kluchów), zarzucił odrobiną skwarek z wędzonki lub boczku. Zupa była pysznaJadwigahttps://www.blogger.com/profile/05324890905824328331noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3656520362564896284.post-74119858828851844672012-01-20T12:39:30.424+01:002012-01-20T12:39:30.424+01:00W odpowiedzi na konkurs…
…. Chciałabym móc powied...W odpowiedzi na konkurs…<br />…. Chciałabym móc powiedzieć „ najsmaczniejsze, co moja mam robiła to..” – otóż nie ma czegoś takiego. Nie dlatego, że o nas nie dbała, że nie chciała….. myślę, że takie były czasy, trudne i siermiężne. Wiem, ze bardzo się starała i wszystko co można było wtedy zdobyć w sklepach, lub najzwyczajniej załatwić zamieniała w potrawy, którymi byliśmy zachwyceni. Wybiegane po drzewach i stajenkach, wygłodniałe i wymorusane wpadaliśmy do domu i zjadaliśmy do końca to, co dostaliśmy. Dziś mam ponad 50 lat i wspomnienia – jak każdy. Wyobrażając sobie mój dom rodzinny przypomina mi się wypastowana podłoga, krochmalona i maglowana pościel oraz coś, co było gotowane zawsze wtedy, kiedy było pranie. Wiem, że tego dnia okna były bez firanek, w mieszkaniu pachniało przypalonymi mydlinami, a obiad był najprostszy i niepowtarzalny. Mam do niego ogromny sentyment i jest jednym z symboli mojego dzieciństwa.<br /> Nazywano to prażuchą <br />Składników było tak mało, że raczej nie można było stosować zamienników. Wracając do tego kotła z gotującą pościelą…. widzę z boku na kuchni węglowej średni, lekko okopcony garnuszek. W nim w niedużej ilości wody spokojnie gotowały się posolone ziemniaki. Były bez przykrycia, żeby woda odparowywała. Kiedy były już prawie miękkie , a wody pozostawało niewiele mama zasypywała je mąką – tak prosto z torebki. Podczas, gdy to sobie „dochodziło” na patelni smażyły się skraweczki ze słoniny przysypane cebulką. Tak sobie , gdzieś między wypłukaniem porcji ręczników, a przemieszaniem pościeli w kotle ziemniaczki sobie doszły. To wszystko w garnku moja mama ugniatała tłuczkiem do ziemniaków. Mącznoziemniaczana, dosyć zwarta masa była nakładana na talerz i polewana skwierczącą zawartością patelni. O tamtej pory nikt nigdy mi tego nie podał, ani też sama tego nie próbowałam. No cóż, dziś mogę powiedzieć, że żyjemy w czasach, kiedy wszystko mamy w zasięgu reku, ja dalej pastuje podłogę, pościel krochmale i oddaję do magla….. dzieci nie biegają po drzewach i stajenkach, nie są wymorusane, ale tak samo głodne. Też zjadały wszystko, co dostały. Różniło się to znacznie od tego na czym się wychowałam i bardzo się z tego cieszę. <br />Moja prażucha – nie pamiętam proporcji, ale sadze, że:<br />1 kg ziemniaków<br />Mąka – kilka łyżek<br />Dziś – może boczek wędzony <br />Cebulka.<br />Nie wiem, czy ktoś to jeszcze gotuje, ale ja postaram się to odtworzyć, gdzieś między wyjęciem prania z pralki i naczyń ze zmywarki. Jak ja się cieszę, że moim dzieciom żyje się inaczej.<br />….<br />Zaspakajając własną ciekawość sprawdziłam w wyszukiwarce…… ku mojemu zdziwieniu przepis istnieje. Kojarzony jest z czyimś dzieciństwem, jako potrawa podawana przez babcię. Życie zatoczyło koło.<br /> WiesiaCHAnonymousnoreply@blogger.com