Są takie dania z mojej kuchni z serca domu, do których dokopuję się dopiero po ponad 5 latach prowadzenia bloga. Po prostu są na specjalne okazje, czasami ciut bardziej pracochłonne (ej no, maużem dobrze się pracuje, bardzo dobrze, sprawnie i szybko!), aż w końcu nastaje ten dzień TEN DZIEŃ, gdy wyciągam mój stareńki maleńki kajecik z przepisami wydębionymi od mamy, przeklepuję składniki, proporcje i jest. Na blogu. Mój ukochany przepis. Obiecuję Wam, że to są najlepsze na świecie zrazy zawijane ever! Godne rodzinnego obiadu z okazji chrzcin, komunii, czy zaręczyn. I absolutnie doskonałe na uroczysty obiad noworoczny. Tylko proszę, jeśli będziecie je robić pierwszy raz, nie kombinujcie, zróbcie po bożemu, jak napisałam niżej. Zakochacie się, promis!