Chorwacja - kolory, zapachy i dźwięki

Chorwacja my love? oj tak, na szczęście wciąż nie całkiem spełniona, wciąż w fazie romansu, pierwszych oczarowań, spacerów w promieniach gasnącego słońca i nieśmiałego odkrywania wzajemnych fascynacji.  Jak ktoś mądry kiedyś powiedział "przed nami jeszcze burze emocji!", czekam zatem na kolejne etapy chorwackiego flirtu




"Strasznie daleko" do tej Dalmacji można powiedzieć, ba! nawet ja sama jeszcze 3 tygodnie temu tak  myślałam, ale oto Chorwacja nagle stała się bliższa, to tylko 17-18 godzin jazdy samochodem. Dystans  ok. 1400km z Mazowsza na wybrzeże Dalmacji można z łatwością pokonać jednym ciągiem w dwóch kierowców lub wyjeżdżając ok. 1 w nocy z centrum Polski. Nam się udało. Wyjechaliśmy w nocy, a wieczorem już sprawdzaliśmy temperaturę wody w Adriatyku i zachwycaliśmy się księżycem w nowiu.



Czym zaskoczyła Chorwacja? Pierwsze słowa, które cisną się na usta to "młodość", "spokój" i "porządek". W odróżnieniu od kilku znanych nam krajów śródziemnomorskich, otulona ciepłym Adriatykiem Chorwacja jest bardzo czysta, pachnie oleandrami we wszelkich możliwych kolorach  i zachwyca  pnącymi się aż do nieba różowofioletowymi bugenwillami. Od świtu do zmierzchu latem grają cykady, a Adriatyk tylko czasami wzburza się na chwilę i rozbija kilka fal o przybrzeżne skały. Jeden bladoróżowy oleander wraz z młodziutką bugenwillą odpoczywają już po podróży na moim tarasie.



Chorwacja to  tysiące wysp i wysepek, cudowne wybrzeże Dalmacji i przepiękne górskie krajobrazy w głębi lądu. Skaliste plaże, ogromna dbałość o turystów i fantastyczne drogi!! I to wszystko, a przynajmniej większość powstało przez ostatnie 15 lat, po zakończeniu wojny... kiedy, ach kiedy w naszej kochanej Polsce, Polsce z tradycjami, z kilkoma tysiącami polityków, z milionami podatników będzie można śmigać po takich autostradach jak z Zagrzebia do Splitu? Aż żal był przekraczać granicę w drodze powrotnej.

W Chorwacji warto płacić kartą kredytową lub zdejmować pieniądze z bankomatu - banki oferują zaskakująco lepszy przelicznik, niż gdy kupujemy chorwackie kuny w kantorze. W większych miastach (Split, Zagrzeb, Dubrownik) w kantorach można wymieniać złotówki na kuny i tu też jest lepszy kurs niż za tę samą transakcję w Polsce. W wieku sklepikach można płacić w euro a resztę wydadzą nam w kunach - to również lepszy kurs niż nasz kantorowy.



Na pierwszą randkę z Chorwacją wybraliśmy wybrzeże Dalmacji, zamieszkaliśmy w maleńkiej miejscowości Grebaštica nieopodal Šibenika. Chorwaci są przemili, bardzo troskliwi i niezwykle życzliwi Polakom - wielu z nich mówi lub próbuje mówić po polsku. Do wyboru było mnóstwo świetnie wyposażonych apartamentów, wiele z nich z klimatyzacją (bardzo bardzo potrzebna). Chyba każdy dom z apartamentami w Grebašticy miał grill ogrodowy do dyspozycji gości. Wielu gospodarzy oferowało również łódki, motorówki, czy pontony. Chętnie poznawali swoich gości z lokalnymi specjałami, często własnej produkcji jak: rakija, prześwietne deserowe wino Prošek w wersji białej lub ciemnoróżowej, oliwa z oliwek, całkiem inna w smaku od oliwy greckiej, a także pyszne octy winne i figi! suszone figi we wszelakich rodzajach.



Niegdysiejsza prowincja rzymska, Dalmacja, jest przepięknie położona nad Adriatykiem. Wszędzie, w tym również w przydomowych ogrodach, rosną drzewka oliwkowe, figowce, drzewa cytrusowe - limony, cytryny i mandarynki. A rozmaryn, ha! rozmaryn rośnie w tak ogromnych krzakach, że często tworzy przydomowe żywopłoty! Jeszcze do niedawna zachwycałam się pięknym krzakiem rozmarynu zakupionym w ekogospodarstwie pana Jabłońskiego. Tu, wracając z przedpołudniowej kąpieli w ciepłym (27°C) Adriatyku,  rwałam aromatyczne gałązki z ponad metrowego krzewu rozmarynu - do dorady, którą piekliśmy na grillu. 




Chorwacja to jednak nie tylko wybrzeże Dalmacji, to również wszystkie jej wyspy, półwysep Istrii (i wspaniałe wina z Istrii!!), Kvarner, Slawonia, Zagrzeb o jego okolice, a także, oderwana bośniacką granicą od reszty kraju, dawna Republika Raguzy, czyli okolice dzisiejszego Dubrownika. 
Chorwacja jest niemal sześciokrotnie mniejsza od Polski i niemal ośmiokrotnie mniej zaludniona.  W mniejszym kraju łatwiej podejmować decyzje. I tak oto po bolesnej i krwawej wojnie ojczyźnianej młoda Chorwacja z trudem odbudowuje przemysł, ale przede wszystkim nastawia się na turystykę. Oferty turystycznej, ułatwień dla turystów i polityki pro-turystycznej mogą Chorwacji pozazdrościć Grecy, Hiszpanie i Włosi, że nie wspomnę nawet o Polsce... :(  Jedźmy do Chorwacji!



Jeszcze wiele, wiele przed nami do zwiedzenia i nauczenia się o tym pięknym kraju. W pierwszej podróży zachwyciły nas

Park Narodowy Jezior Plitvickich (wpisany na listę UNESCO) 

To przepięknie położone, wśród gór i lasów szesnaście, ułożonych schodkowo jezior, które wzajemnie się zasilając tworzą zachwycające wodospady. Na wycieczkę tam trzeba zarezerwować cały dzień, a w drodze potwornej koniecznie wstąpić na jagnięcinę z rusztu, która w tym rejonie Chorwacji jest specjałem. Tu uwaga - nalezy uzbroić się w cierpliwość w poszukiwaniu restauracji z jagnięciną, nam jej zabrakło i strzał był nietrafiony, ku naszemu wielkiemu rozczarowaniu, ale z pewnością, przy następnej wizycie, wrócimy do jagnięcego tematu :)




Jeziora Plitwickie to wyśmienicie zorganizowany park, w którym na spacerze spędzisz 6-8 godzin. Jest sześc tras do wyboru, z których można wybrać najkrótszą - ok 2 godzinną, aż do 8śmio godzinnej i dość wyczerpującej. W cenie biletu (110kun, czyli ok 70zl) jest również wycieczka elektrycznym, cichutkim statkiem, a także przejazd autobusem parkowym z wagonikami. W kantorze przed wejściem można wymienić walutę (w tym złotówki) i zaopatrzyć się w wodę. Woda i nakrycie głowy są bardzo potrzebne. Koniecznie trzeba również zabrać aparat! Jeziora Plitwickie to park narodowy/rezerwat w czystej postaci, wielokrotnie na trasie mija się zwalone potężne drzewa, wiele z nich  w całości spoczywających na dnie jezior z krystalicznie przejrzystą wodą - widok zapiera dech w piersi. W upalny dzień spacer jest również przyjemny - większość trasy prowadzi wśród drzew, a przy samych wodospadach możemy liczyć na orzeźwiającą bryzę rozbijającej się w kaskadach wody.




Jadąc z Dalmacji w kierunku Jezior Plitwickich warto wybrać tzw "starą drogę" nr 27, wśród gór, a nie autostradę. Polecił nam ją właściciel apartamentu, w którym mieszkaliśmy, p. Niko Čuljak  i naprawdę było warto! Przejazd zajmuje ok 1,5 godziny dłużej niż autostradą, ale widoki są wyśmienite!  Trasa wije się wśród maleńkich wiosek i miasteczek, po drodze widać przepiękne zakole rzeki Zrmanija (w Zatonie między Obrovacem a Gracacem), atrakcją jest hodowla strusi i urokliwe wioski położone w dolinach u stóp gór. Droga z Dalmacji prowadzi od Sibenika przez Skradin, Benkovac, Obrovac, Gracac i Korenicę. W mijanych wsiach i miasteczkach są urocze konoby - gospody z lokalnymi daniami, na trasie mija się również wiele stoisk z  regionalnymi serami - owczymi, kozimi i z krowiego mleka, a także owocami. Spory okrągły ser kosztuje 60 kun, czyli ok 37zł. Można też nabyć rakiję - slivovicę i travaricę, a także lokalne likiery owocowe. Jeśli dysponujecie czasem, warto zaplanować nocleg w jednej z okolicznych wiosek - Poljana, czy Jezerce. Nocleg dla 4-ro osobowej rodziny nie powinien kosztować więcej niż 30-40 euro, a następnego dnia można zaplanować wypad w kierunku Zagrzebia, Rijeki, czy Parku Narodowego Paklenica. W sumie, jeśli jedziecie z Polski, chyba najlepszym pomysłem jest w drodze na wybrzeże Chorwacji zatrzymać się na jeden nocleg w rejonie jezior Plitvickich, zwiedzić park i dopiero następnego dnia jechać do docelowej kwatery. Ze znalezieniem noclegu "w ciemno" na dzień czy dwa w rejonie jezior nie ma najmniejszego problemu, gdyż kwater jest mnóstwo.



Dubrovnik

dawna Republika Raguzy, to przepięknie usytuowane na skale miasto, z murami obronnymi, o które rozbijają się fale - prawdziwa perła Adriatyku. Zachwyciła nas starówka Dubrownika z główną aleją Placa wyłożoną pięknie błyszczącą, wytartą przez wieki kostką brukową z białego kamienia. Spacerując główną aleją starówki warto pamiętać, że dokładnie w tym miejscu przebiegało pasmo morza oddzielające wysepkę Raguza od chorwackiej osady na stałym lądzie - Dubrownika. Dopiero w XI wieku decyzją mieszkańców obu osad, zasypano morze, by od XII wieku stworzyć jedno miasto.



Widok z murów obronnych na czerwone dachy miasta jest zachwycający. Wybierając się na zwiedzanie Dubrownika zabierzcie mimo wszystko ręczniki i stroje kąpielowe, jest tam takie miejsce, nieopodal wysokiej baszty, gdzie przez cały dzień turyści urządzają konkursy skoków do wody.



A tuż po zejściu z murów, koniecznie wstąpcie na lampkę białego wina  lub zmrożoną kawę do najpiękniej chyba położonego baru z widokiem na morze. Cudne! By tam trafić wypatrujcie napisu "bar with the best sea view", czy jakoś tak...






Ale Dubrownik, to nie tylko Placa i zwiedzanie murów. Wspaniale jest błądzić wśród wijących się w górę i w dół uliczek starego miasta. W każdej z nich ukrywa się dziesiątki knajpek, barów, kawiarni, małych galeryjek z pastelami lokalnych artystów i zakurzonych sklepików ze stara biżuterią.


Jeśli zaś jesteś w Dubrowniku, koniecznie, ale to koniecznie zjedz lunch lub kolację w chyba najlepszej w tym mieście (o czym dowiedzieliśmy się już po wyjeździe) restauracji z owocami morza - Buffet Kamenice jest położony na placu Gundulica, nieopodal pomnika poety Ivana Gundulica.




Na stolik czekaliśmy ok 40 minut w długiej kolejce turystów. Miejscowi smakosze podchodzili do kelnerów i otrzymywali stoliki specjalnie dla nich odstawione pod sąsiednią kamienicą. Kalmary, kalmary są tam wybitne! A ogromne półmiski krewetek czy małż są równie zachęcające. Do posiłku warto zamówić domowe wino - mają je tam przedniej jakości. Ceny nie są wygórowane i ponoć nie zmieniły się od pięciu lat! O kalmarach  z dubrownickiego Buffetu Kamenice (chociaż przed laty  w Grecji jadaliśmy kalmarów mnóstwo) będę śniła jeszcze długo....




Wyjeżdżając z Dubrownika obejrzyj się za siebie - szczególnie, gdy opuszczasz miasto o zmroku - jest pięknie oświetlone, a w zatoce cumuje wiele wspaniałych jachtów i statków.  Gdyby nie upiornie kręta droga do Dubrownika (autostrada kończy się gdzieś w górach jeszcze przed granicą z Bośnią) i naprawdę ogromna odległość od reszty kraju, można by Dubrovnik odwiedzić wiele razy. 


Półwysep Pelješac 

- niezłą wymówką do zwiedzenia Dubrovnika może być chęć odwiedzenia kilku winnic na półwyspie Pelješac. Kilka kilometrów za fragmentem Bośni i Hercegowiny, który rozrywa spójność granic Chorwacji, leży przepiękny, górzysty półwysep. Na jego skraju położone są dwa miasteczka, Ston i Mali Ston, oddzielone wąwozem między dwoma wzgórzami. Na jednym ze wzgórz jest wielka twierdza, która niegdyś broniła obu miast. Do twierdzy przynależy długi na niemal 5 km (sic!) mur obronny, bardzo dobrze zachowany. Położony na wzniesieniu robi imponujące wrażenie. Oba niewielkie miasteczka słyną zaś z  hodowli ostryg, a także warzelni soli. Skosztowanie prosto przyrządzonych, świeżych ryb,  mięczaków i skorupiaków w jednej z lokalnych restauracji warte jest osobnej podróży. Niezłą atrakcją dla dzieci  jest wyłowienie ogromnego żółwia z akwarium w restauracji oraz dotknięcie groźnego homara, którego za chwilę przyrządzi dla nas kucharz.  Zaraz po lunchu w Stonie, koniecznie pojedźcie wgłąb półwyspu do jednej lub kilku wspaniałych winnic, w których produkowane są najsłynniejsze w Chorwacji wina - np. Dingač . Ale winnic jest tam mnóstwo. Każda chętnie proponuje degustację i zakup własnych win. Zagłębienie się w gąszcz winnic zmuszeni jednak byliśmy odłożyć na kolejną wizytę w kraju nad Adriatykiem.



Park Narodowy Krka 

- wybraliśmy się doń skuszeni podróżą małym stateczkiem. Wycieczka zajęła nam cały dzień. Wypłynęliśmy z prześlicznej miejscowości Primošten. Trasa wiodła przez piękny wąwóz nieopodal Šibenika, mijaliśmy bezludne wysepki, na niektórych wypasane były  kozy lub owce.  Na statku uraczono nas przepyszną rybą (pomocy - jeśli ktoś rozpoznaje jaki to gatunek, będe bardzo zobowiązana za podpowiedź), o której nazwę niestety nie zapytaliśmy - mięso w smaku przypominało nieco makrelę. Prawdopodobnie to jedna z ryb słodko-słonowodnych ze Skradinu, ale pewności nie mam. Podana z kapustą skropioną octem winnym i oliwą z butelką chłodnego białego wina była lekkim lunchem tuż przed zwiedzaniem imponującego parku.  Rezerwat położony jest wśród skalistych wzgórz, po których z hukiem pędzi spieniona rzeka. Ciąg wodospadów, między którymi wije się ścieżka robi wspaniałe wrażenie.



Ogromną atrakcją parku Krka była możliwość wykąpania się  w jeziorze, do którego z łoskotem spadał ostatni z wodospadów. Dno jeziora jest bardzo zdradliwe i skaliste. W parku wędrujemy drewnianymi pomostami pontonowymi, można zobaczyć działający młyn wodny, który mieli kukurydzę na mąkę, jest również warsztat tkacki i kowal, pod okiem którego dzieci wykuwają podkowy. Fauna i flora jest zachwycająca - kilkaset gatunków roślin, ryb, ssaków i nietoperzy. Wspaniały pomysł na całodniowa wycieczkę. 

Split i  Trogir 

- dwa pięknie położone na wybrzeżu miasta. Zachwycający Pałac Dioklecjana z 4 wieku w Splicie i maleńkie, wąziutkie uliczki starego miasta w Trogirze.  Och i Salone!! ruiny antycznego miasta zniszczonego przez Wenecjan, z którego uciekinierzy osiedlili się wewnątrz pałacu Dieklecjana. Czy wiecie, że to on ponoć wymyńlił emeryturę? Własnie z myślą o spokojnej starości wybudowal sobie piękny pałac w Splicie, nieopodal Salone, w której się urodził.




I jeszcze najlepsze, jakie jadłam w życiu lody w Splicie - z ciemniej czekolady, w kruchym wafelku, polane czekoladą i posypane kruszonymi orzechami. Zapewne błędem było zwiedzać oba miasta jednego dnia, gdyż każde z  nich zasługuje na uwagę i oddanie się zachwytowi. Tam również wrócimy!



A o smakach i winach Chorwacji będzie w osobnym poście, już niebawem :)

Gdyby ktoś z Was miał ochotę wybrać się jeszcze w te wakacje do Grebašticy nieopodal Šibenika, w której mieszkaliśmy, polecam apartament p. Niko Čuljaka  - przesympatyczny gospodarz z uroczą żoną, bardzo gościnny, chętnie służący radą w planowaniu wycieczki. Polecam jego produkcji wino babić, które wyśmienicie smakuje do smażonych maleńkich rybek, które gospodarz przygotowuje w occie, z chilli, cebulą i czosnkiem.  W prezencie dostałam od pana Čuljaka butelkę tego wina, a także fantastyczny ocet winny i przepiękne kłącza winorośli. Wiem, że p. Čuljak ma wolny apartament od 23 sierpnia. Cena we wrześniu to 40 euro za dobę (4-6 osób) i 35 euro od października. Apartament położony jest w drugim rzędzie domów przy niewielkiej, kameralnej zatoczce. Do plaży jest zaledwie 50-60 metrów.
Kontakt: Niko Čuljak +385 22576402; +385 918936044 oraz mail do jego syna: imeko.carental@si.t-com.hr syn swobodnie komunikuje sie w języku angielskim, natomiast z p. Čuljakiem  swobodnie można domówić się w łamanym polsko/chorwackim chociaż...  przez telefon nie próbowałam.

20 komentarzy:

  1. Szelko! Cieszę się, że już jesteś - zatęskniałam:))) Oj, Chorwacja - to My Love także, dawno już nie byłam, ale dzięki Twojej cudownej relacji czuję, jakbym właśnie stamtąd ponownie wróciła! Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam Chorwację, w tym roku mieliśmy w planach tygodniowy wypad, niestety nie udało się. Ale wrócę tam, to przecież 17/18 godzin :)

    Pięknie opowiedziane :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa relacja. Chorwacja jest prawie tak piękna jak Italia :P ;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. cudne obrazki
    szczególnie księżycowe

    OdpowiedzUsuń
  5. Chorwacja to wspaniały kraj. Na pewno tam wrócę.

    Cieszę się ogromnie, że Jeziora Wam się spodobały! :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne zdjęcia i wspaniała relacja...dla kogoś tak spragnionego podróży jak ja ogląda się z zapartym tchem...;)

    OdpowiedzUsuń
  7. O Chorwacji tyle słyszałam, wyobrażam sobie, jaka musi być piękna, ale jeszcze nigdy nie byłam... Pozdrawiam przedwakacyjnie !

    OdpowiedzUsuń
  8. Z wielka ciekawoscia przeczytalam i z zachwytem obejrzalam zdjecia. Nigdy nie bylam w Chorwacji, a slyszalam wiele pozytywnych opini. Na pewno kiedys tam zawitam, po Twoim poscie przekonalam sie, ze nalezy ja wpisac na liste krajow absolutnie koniecznych do zwiedzenia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. I tym sposobem zachecilas mnie do podrozy :) Ja niestety Chorwacji jeszcze nigdy nie mialam okazji odwiedzic wiec z przyjemnoscia przeczytalam Twoje sprawozdanie :) Zazdroszcze wspanialego urlopu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. no i jak tu po czymś takim nie pojechać do Chorwacji?

    witaj powakacyjnie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ojej, rozbudziłaś moje wspomnienia, Szellko... 2 lata nie byłam już w Chorwacji. I tęsknię!

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję :) to było bardzo ciekawe - rozbudzić i otworzyć się na całkiem nowy kraj na mapie podróży. Nie tak oczywisty jak Włochy, Hiszpania, czy Meksyk dla odmiany. Bardzo wszystkim polecam Chorwację. Ja już planuję kolejne etapy tego "flirtu" :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Pięknie opisałaś nasze wakacje - Ja chcę tam wrócić !!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak... Chorwacja ma niepowtarzalny klimat. Jeszcze nie do końca "skażona" tym zachodnim konsumpcjonizmem. Domowa, ciepła, przyjazna i kameralna. :) przypomniały mi sie moje własne wakacje z Cro.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  15. często do Ciebie zaglądam:); dzisiejszym tematem mnie bardzo ucieszyłaś, już za tydzień wyruszam do...Grebasticy:), będzie to mój pierwszy raz w Cro, tym bardziej się cieszę z Twoich opowieści:) pozdrawiam;

    OdpowiedzUsuń
  16. AS - to Ty :)? podpisz się Kozo next time :0P
    Bez sosiku - dobrze się tam czujemy, sporo wspólnego chyba mamy z ZChorwatami :)
    Anonimowa - oj super! w Grebasticy przy stoisku z owocami (jest jedno na dole w centrum przy łódkach) codziennie rano od 7 do 8:45 jest pan z rybami i kalmarami - polecam. A jak nie zdążysz, to ok 10:00 jeździ inny pan w niebieskim chłodniczej mini ciężarówce, głośno trąbi klaksonem i staje w bocznej uliczce sprzedając ryby z samochodu. Koniecznie jeździe na plażę między Bilo a Primosten, jest przy niej knajpka chyba "Boxer Club" czy jakoś tak - piękne skałki, fajny cień pod drzewami. W knajpce świetne mięsa - mix grill i bardzo dobre risotto z owocami morza. Niezła pizza dla dzieci. Jedzcie arbuzy i przywieźcie rodzinie! są genialne i wino Prosek (deserowe) i Malwazija. Pyszne figi (już może nawet z drzew będziecie zrywać). Oj udanego pobytu!

    OdpowiedzUsuń
  17. o jeżu, juz się nie mogę doczekać tych zakupów porannych:):)
    na pewno odwiedzimy w Dubrovniku tę knajpką, którą polecasz; pozdrawiam bardzo serdecznie i dzięki za cenne wskazówki;

    OdpowiedzUsuń
  18. Powoli smakuję Twojego bloga.
    Wpis o Chorwacji obudził wspomnienia. Rok temu przemierzyliśmy tę samą trasę, te same miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie wiem czy to jeszcze aktualne ale ta ryba o którą pytałaś to okoń morski, sporadycznie do kupienia w naszej Bidronce :) Jednak najlepiej smakuje w Chorwacji! Pozdrav!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz i zapraszam częściej :)
ze względu na ogromną ilość spamu z robotów, zmuszona byłam wprowadzić weryfikację obrazkową i logowanie. Przepraszam za utrudnienia...
(uwaga - jeśli komentarz zawierał aktywny link, nie będzie publikowany)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...