Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chleb. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chleb. Pokaż wszystkie posty

Chleb w mojej diecie

Nie potrafię żyć bez chleba! Kocham jasny pszenny w stylu francuskim z dużymi dziurami, który sama piekę, klasyczny polski razowiec z łomiankowskiej piekarni i nieskomplikowany wilgotny chleb wieloziarnisty z własnego piekarnika. Zwykły pszenny chleb przywozimy raz w tygodniu z Warszawy z zaprzyjaźnionej piekarni i poluję na fajny chleb na targach, a dobry chleb potrafię znaleźć wszędzie. Po prostu nie potrafię bez chleba. A gdy 2,5 roku temu, gdy poszłam do dietetyczki powiedziałam jej, że ja chętnie zmienię tryb jedzenia, ale nie może wyeliminować z mojej diety nabiału, ziemniaków i... chleba. Co dietetyczka powiedziała na chleb w diecie?  


Chleb orkiszowy do odrywania pomidorowo-ziołowy

Chleb to jedno z moich najpiękniejszych wspomnień z dzieciństwa, ale i codzienny posiłek w naszym domu. Choć najczęściej kupujemy chleb w piekarni, od czasu do czasu piekę chleb sama. Nie zawsze mam czas upiec pracochłonne chleby na zakwasie, czasem zatem raz dwa robię proste chleby pszenne. Ostatnio szczególnie polubiliśmy chleb orkiszowy do odrywania pomidorowo-ziołowy, jest doskonały do dań z grilla!

chleb do odrywania

Najlepszy pszenny chleb na zakwasie

Moja miłość do chleba ma już kilka dziesiątek lat. Pamiętam grubą bajdę chleba ze smalcem u mojej babci, ciepły chleb, który ojciec przynosił na śniadanie z piekarni za rogiem. Ale najmocniej wspominam tęsknotę do polskiego chleba, gdy przez kilka miesięcy pracowałam w Emiratach Arabskich i chleba takiego jak znałam z domu nigdzie nie było. Chleb to dla mnie miłość, dom i najlepsze emocje. To radość dzielenia się i poznawania nowych ludzi przy grubej pajdzie z masłem. Dziś sama piekę chleb - najlepszy, cudownie miękki, pszenny, z chrupiącą skórką. Taki chleb nauczyłam się piec na najlepszych w Polsce warsztatach piekarniczych.


Panzanella - najlepsza sałatka z chleba i pomidorów

Kocham pomidory nad życie, pomidory i chleb, i masło, i czosnek. Gdy tylko pojawiają się pierwsze bawole serca i pomidory malinowe, nie mogę się najeść nimi do syta. Oczywiście zawsze najlepsze były te w sierpniu, ale oto coraz cieplej nam się robi od maja i w połowie czerwca już zupełnie nie potrafię się oprzeć czerwonym kuszącym owocom. Cudowne, dojrzałe, mięsiste, słodkie pomidory w wielu kolorach najpierw zjadam ze szczyptą soli na kromce najlepszego chleba, a zaraz potem robię ukochaną toskańską  sałatkę z chleba i pomidorów - panzanella, przewspaniałą!


Norweski chleb chrupki knekkebrød

W całej Skandynawii bardzo popularnym pieczywem jest chrupki chleb. W Norwegii chrupki chleb nazywa się knekkebrød, w Szwecji knäckebröd, na Islandii hrökkbrauð, Duńczycy mówią nań knækbrød, a Finowie näkkileipä. W Szwecji wypiekany jest na drożdżach, jednak wersja norweska, o czym zapewniła mnie czytelniczka od 30 lat mieszkająca nieopodal Oslo to chleb z samych ziaren, razowej mąki i wody. Podczas pieczenia chleb nie rośnie, a jedynie się wysusza. Nie jest zatem postrachem dla chlebowych łamag (takich jak ja). Jest zdrowy, fantastycznie pobudza perystaltykę jelit, a oprócz tego jest pyszny i za każdym razem można zmieniać jego smak. Upieczcie sobie norweski chrupki chleb knekkebrød. To łatwe.



Chleb słonecznik na World Bread Day 2013

Oto pierwszy raz mam okazję wziąć udział w świętowaniu World Bread Day. 16 października to bardzo niezwykły dzień. Tysiące blogujących piekarzy domowych na całym świecie czeka na niego cały rok - Święto Chleba Codziennego, którego dziś nam nie brakuje. W 2013 roku to już ósma edycja World Bread Day, bardzo jestem ciekawa ile bochnów chleba dziś powstanie. Ja upiekłam dwa chleby - mój ukochany od kilku miesięcy chleb wieloziarnisty i chleb, który piekę od ponad 10 lat tylko na szczególne okazje - chleb słonecznik.

Prosty chleb pszenny drożdżowy

Niemal rok temu na profilu Fb ChilliBite pokazywałam krok po kroku jak piekłam swój bodajże pierwszy pszenny chleb drożdżowy. Było mnóstwo zabawy i wszystkim udał się pierwszy chleb, ale ponieważ ciężko go odszukać w zasobach Fb, a sporo osób o niego pytało mailem, przypominam ten bardzo prosty przepis. Mam nadzieję, że będzie inspiracją do weekendowego pieczenia własnego chleba.

Chleb wieloziarnisty na zakwasie

No i proszę, nawet u mnie na blogu prawdziwy chleb. Ale tym razem chyba naprawdę coś ogarnęłam i muszę, muszę się z Wami podzielić! Chleb nauczyła mnie piec pani Marzena z Borów Tucholskich, u której byłam niedawno. Wyśmienity chleb wieloziarnisty na zakwasie. Jest tak prosty, że nawet mi się udaje, serio! I tylko, że ten pierwszy upiekłam nieosolony... Aha, to nie jest wpis dla chlebowych mistrzów, tylko dla tak bardzo początkujących w domowym piekarnictwie jak ja ;)

Słucham Josha Garrelsa i jego "Bread and Wine" i rozkoszuję się kolejną kromką wyśmienitego chleba, który sama upiekłam. Posłuchajcie...


Podzielę się z Wami tym chlebem tak jak Marzena Fryszka z Willi tuŻur, o której uroczysku w Borach Tucholskich niedawno pisałam. Jedliśmy go przez trzy dni i zachwycaliśmy się każdą kromką. Pani Marzena przepis dostała od znajomych, razem ze słoikiem zakwasu. W ten sam sposób i mnie obdarowała - bochnem chleba i słoikiem zakwasu. Pierwszy chleb jaki z tego przepisu piekłam wyszedł "prawie" pyszny. Idealnie równy, pięknie urósł, ale ... zapomniałam ile tam miało być soli i chleb był niesłony. Moje słone łzy próbowały ratować jego smak, jedliśmy go ze słonymi wędlinami i słonymi twarożkami pokrytymi osolonymi pomidorami. Bardzo mi szkoda było, że nie był idealny, ale zjedliśmy do ostatniej przylepki.


Chleb w Borach Tucholskich robi się "na szklanki". Ja jednak przeliczyłam wszystko na wagę, by miara zawsze była równa mierze. Z czasem może zacznę ogarniać wersje szklankowe i sama eksperymentować. Tymczasem jednak pakuję w słoik na wynos kolejny zakwas, do koszyka składniki i jadę do koleżanki piec pierwszy chleb w jej nowym domu. Uczcie się piec chleby od chlebowych mistrzów, ale jeśli nigdy żadnego sami nie upiekliście, zróbcie koniecznie ten właśnie na początek. ma sporą szansę podbić Wasze serca i podniebienia :)

Chleb wieloziarnisty pszenno-żytni na zakwasie

Edit kwiecień 2020

Chleb jest wilgotny, pełen treści, z chrupiącą skórką. Dzieci go uwielbiają, a dla mnie właśnie stał się potrawą z "kuchni z serca domu". Pozostaje świeży przez kilka dni i wystarczy go przechowywać przykryty ściereczką. Najlepszy ze świeżym masłem i grubym plastrem osolonego pomidora. Pycha!

450ml wrzącej wody
900 wody zimnej wody
200g aktywnego zakwasu żytniego*

115g pestek słonecznika
115g pestek siemienia lnianego
45g otrąb żytnich
90g otrąb owsianych
550g mąki pszennej typ 650
225g mąki żytniej razowej typ 2000
225g mąki pszennej razowej typ 2000

28g soli

W podanej wyżej kolejności wszystkie składniki (oprócz soli) przełóż do misy robota kuchennego, który będzie mieszał ciasto płaskim mieszadłem. Wyrabiaj na najniższych obrotach ok 15 minut. Dodaj sól i wyrabiaj kolejnych 5-10 minut.

Wysmaruj olejem 2 blaszki keksowe ok 30x11,5cm (podłużne prostokątne foremki zwężające się ku dołowi). Każdą blaszkę wypełnij ciastem ciut więcej niż do połowy, a na wierzchu posyp otrębami. Ustaw blaszki w ciepłym miejscu i przykryj ściereczką kuchenną.
Aby ciasto mogło swobodnie rosnąć, możesz włożyć keksówki do nadmuchanych worków foliowych (piekarnik foliowy), dzięki czemu będą rosły swobodnie.
Odstaw chleb do wyrastania na ok 4 do 8 godzin.
UWAGA -> latem ciasto pięknie wyrasta na blacie kuchennym w 4 godziny
Ciasto po wyrośnięciu powinno wypełnić keksówkę. Od razu wstawiamy blaszki do piekarnika rozgrzanego do 180°C i pieczemy ok 60 minut.

UWAGA -> jesienią i zimą wstawiam blaszki z ciastem (w piekarnikach foliowych) do piekarnika nagrzanego do 30°C. Chleb wyrasta ok. 4-4,5 godziny. Gdy już niemal zupełnie wypełni foremki, ostrożnie usuwam piekarnik foliowy, zwiększam temperaturę do właściwej 180°C (z opcją turbo nagrzewania) i piekę ok 60-65 minut.
Po wyłączeniu piekarnika, pozostaw chleb w uchylonym piecu jeszcze ok 30 minut. Potem wyjmij go z blaszki odwracając do góry dnem. Studź na kratce i krój, gdy już będzie zupełnie zimny. Powodzenia!



Wersja na Thermomix - proporcje na 1 keksówkę

675g wody
100g aktywnego zakwasu żytniego*

60g pestek słonecznika
60g pestek siemienia lnianego
24g otrąb żytnich
45g otrąb owsianych
275g mąki pszennej typ 650
113g mąki żytniej razowej typ 2000
113g mąki pszennej razowej typ 2000

14g soli

1. Wlej wodę do naczynia miksującego, podgrzewaj 7 min / temp 50°C / obr 1
2. Dodaj wszystkie pozostałe składniki OPRÓCZ SOLI, wyrabiaj 10 min / interwał
3. Dodaj sól, wyrabiaj 5 min / interwał

Przełóż do wysmarowanej olejem keksówki i postępuj jak wyżej.



* jeśli nie macie zakwasu, popytajcie znajomych, okolicznego piekarza, albo zróbcie sobie sami taki zakwas, to proste!

Chleb na zakwasie i moja ukochana Trójka

Nie jestem domowym piekarzem, nie wiem czy kiedyś będę, ale kusi, oj kusi własny chleb. Mam na sumieniu  już pięć zabójstw wspaniałego aromatycznego zakwasu. Osiem lat temu pierwszy był od Maryśki, kolejny dwa lata później od Moniki. Dostałam zakwas od Doroty i jeden od Agnieszki, a ostatnio nawet przyjechał do mnie specjalnie przez syna Grażyny... już już miało być dobrze, ale... no cóż, recydywa. 
Własny chleb na zakwasie to czas, a tego mi często brak, to cierpliwość, niestety nawet na receptę nie ma jej od dłuższego czasu w aptece. Domowy chleb to alchemia, magia i ogromna pokusa. Ostatnio na spotkaniu Młodych Wolnych (Slow Food Youth.Warszawa) na stole był chleb. Duży, okrągły bochen pszenno-żytniego chleba, umączony na wierzchu, z grubą chrupiącą skórką. Pyszny. Okazało się po chwili, iż chleb nie był z piekarni, bo to był chleb Emilii, który upiekła w rzymskim garnku. Zaczarował mnie - smak, struktura, chrupiąca skórka... I ta dobra kobieta nazajutrz przyniosła mi słoiczek zakwasu, mąkę do dokarmienia go i wydrukowaną 'instrukcję obsługi'.
Już w domu zakwas prawie mnie pogryzł, warczał i prychał, nie pozwalał się dotknąć. Przełożyłam go do większego słoja, dokarmiłam, napoiłam... ucichł na chwilę. Kolejnego ranka obudził mnie wrzask w kuchni - zakwas darł się jak opętany, gorzej niż marcowe koty za oknem. Wystraszyłam się i zamknęłam go w lodówce. Przez grube drzwi nie będzie słychać, co? Obszukałam szafki z mąką, a jakże - miałam pszenną chlebową, sprawdziłam w przepisie i dokupiłam jeszcze chlebową żytnią. Umyśliłam sobie, że przez grube rękawiczki, w kominiarce i z drewnianą łyżką w ręku spróbuję raz jeszcze, może nie zagryzie? Cały czas miałam przed oczami kartkę od Emilii z instrukcjami "dla idioty" - o takie właśnie prosiłam. I upiekłam wczoraj w nocy - własny pszenno-żytni chleb na zakwasie.



Chleb bez zagniatania

Książki, księgi, książeczki. Od zawsze są obecne w moim życiu. Jedną z pierwszych bajek, które przeczytałam sama był "Baj" - chodzi Baj po ścianie w krasnym kaftanie... potem były Dzieci z Bullerbyn, Pan Kleks, Cukiernia pod Pierożkiem z Wiśniami. Czytałam, połykałam je pospiesznie, odkładałam na półkę lub zwracałam do biblioteki i nudziłam mamę, żeby mi kupiła mój własny egzemplarz. Wiele z nich dokupiłam do domowej biblioteki dopiero, gdy byłam dorosła. Niektórym bliskim znajomym pożyczam książki, skrupulatnie zapisując co, kiedy i komu. Niestety nauczyłam się tego dopiero, gdy miałam już własny dom i swoją bibliotekę - bezpowrotnie przepadło kilka pozycji, które w dzieciństwie pożyczyłam koleżankom i kolegom.
Zdarza mi się nie raz i nie dwa, że jakiś znajomy odwiedzi mnie w domu i po emocjonującej rozmowie o ulubionych książkach, wyciągam dla niego z biblioteczki kilka pozycji ze słowami - czytaj, to moje ukochane. Zapisuję "pożyczkę" w kajecie i czekałam na opinię o lekturze. Po jakimś czasie zwraca mi książki, rozmawiamy o nich, ale w pewnej chwili pada pytanie - słuchaj, a czy Ty je naprawdę czytałaś? Hmmm myślę sobie - ki diabeł? - no wiesz, dwie z nich były nierozcięte...  Bo ja po prostu mam swojego książkowego "miecia", książkę lubię "mieć". I nierzadko wynajduję pozycję, która wyjątkowo zapadnie w głowę - w bibliotece lub pożyczam od koleżanki, a potem pędzę do Merlina i kupuję egzemplarz dla siebie. Nierzadko miną lata nim znów do niej zajrzę, zdążę ją pożyczyć komuś, a i dziś bywają wciąż książki, które już tylko w wyniku błędu drukarskiego mają część nierozciętych stron. Mój dziadek miał nożyk do rozcinania książek, gazet i listów, czasami pozwalał mi rozciąć swoją książkę, czy gazetę. Do dziś mam ogromny sentyment do rozcinania książek nożykiem... a od kilku dni mam niezwykłą książkę gawędziarsko-kulinarną, którą musiałam sama sobie rozciąć, a która zaczyna się od chleba...

 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...