Węgierki, opale, dąbrowickie, uleny, mirabelki i japonki shiro - czas śliwek!

Ja jednak byłam "straganiarką na paryskim straganie" w poprzednim życiu, no nie ma siły. Lubię pokręcić się między stoiskami pełnymi letnich owoców i jesiennych warzyw. Najbardziej mnie cieszy, jeśli na takie zakupy mam trochę czasu, gdy nic mnie nie goni i "dzieci nie płaczą". Chodzę z wiklinowym koszykiem, tu trzy ładne rumiane brzoskwinie (klik), tam nektarynki na dżem o zapachu kawy (klik). Zielone pomidory i twarde klapsy na fantastyczny złoty chutnej (klik), bakłażany na caponatę. Wszystkiego mi mało i "jem oczami". To dlatego potem padam na twarz w kuchni - bo jak już  te kilogramy zwiozę do domu, to muszę zaraz z nich coś zrobić :)


Ostatnio na bazarku bardzo się zdenerwowałam, chodziłam od stoiska do stoiska i na tekturkach czytałam "śliwki słodkie", "gruszki bardzo słodkie, soczyste", "jabłka winne", "śliwki dobrze odchodzą od pestki", "pomidory gruntowe", "pomidory na zupę". Co do diaska?! Spróbuj sobie wygooglować  gatunek: "śliwki słodkie",  a może "pomidory na zupę" - czyżby wikipedia miała braki? Ciekawe gdzie można kupić sadzonki gruszy "soczystej", albo nasiona pomidorów "gruntowych"??? Znalazłam jedno - JEDNO - stoisko, gdzie na straganie widniało "renkloda-ulena", "damaszki", "opal", "węgierka dąbrowicka", "pirus" (jabłka), "klapsa", "konferencja" (to o gruszkach). Czy klienci kupujący owoce nie mają żadnej wiedzy i zainteresowania jaką odmianę owoców kupują? Przecież samych węgierek jest kilka odmian.


Niemal każda śliwka jaką brałam do ręki była zielonkawa w środku, a już miękka. Taak łatwo odchodziła od pestki, bo to właśnie tego "gatunku" szukają klienci, ale była ... bez smaku! A przecież rodzaj śliwki ma ogromne znaczenie zarówno w przetworach, jak przy pieczeniu ciasta. Najlepsze do piernika staropolskiego na Boże Narodzenie są powidła ze śliwki damaszki lub węgierki zwykłej. Z renklod (kiedyś wołałam na nie "ręglody") wspaniałe są kompoty. Opal jest rewelacyjny do jedzenia tak po prostu i na dżem opalowy. Na powidła cudna jest  też węgierka presentaalbo mieszane z gruszkami japońskie śliwki z odmiany shiro (obie trudne do dostania). Mirabelki na dżem z rumem, który poleca Bea, a do nalewki mocno owocowej, aż gęstej od smaku i aromatu śliwek świetne będą węgierki dąbrowickie.


W "naszym Kazimierzu" obok orzecha, pod którym stal stół ze starych drzwi rosły cztery  dorodne, stare śliwy. Śliwki miały owalne, różowawo-fioletowe, ale z gatunku dość jasnych. Nigdy nie były niczym pryskane., bo i o ich uprawie nie mieliśmy żadnego pojęcia. Pierwszego lata, gdy mieszkaliśmy jeszcze w drewnianej chacie pod strzechą, zbierałyśmy z mamą co drugi dzień pełen koszyczek owoców. Były jeszcze ciepłe od słońca, gdy zajadaliśmy się nimi ze smakiem. Żadne tam "brzuch rozboli"! Pałaszowaliśmy ile wlezie siedząc na ławce pod stuletnią lipą. Do jedzenia tych  śliwek trzeba było mieć mały nożyk, były tak pyszne, że i robaczki je lubiły, ale kto by tam cały zbiór robaczkom oddał - wycinało się delikwenta z kawałkiem śliwki, a reszta nasza :) Najlepsze owoce to wszak te, które również małe stworzonka chcą jeść...


Kolejnego lata śliwki jeszcze ładniej obrodziły, tym razem nie ja je zbierałam, ale przez telefon zamówiłam wiaderko do domu i czekałam aż do mnie przyjedzie. A tu... ni ma. Mama zrobiła z nich dżem. Łomatko jak się zdenerwowałam, jak można "zmarnować" takie pyszne śliwki! na dżem to jakieś zwyklasy! Jakże się myliłam.... dżem był  f.e.n.o.m.e.n.a.l.n.y i od tej pory wiem jakie to śliwki - opale. Moje ukochane opale. Naprawdę jakość śliwek, z których robimy przetwory ma zasadnicze znaczenie. Węgierka zwykła , cudna na powidła, wcale nie jest rozwiązaniem na wszystko. Nasze śliwy pewnego roku zaatakowała choroba, z którą nie umieliśmy sobie poradzić. Ostały się tylko 2 drzewa, ale też ładnie owocowały. Dopiero na rok przed sprzedażą gospodarstwa i naszym wyjazdem śliwy przestały owocować - może 10 śliweczek na nich było. Może żeby nam było "mniej żal' wyjeżdżać? Bo jak bym się dziś czuła wiedząc,  że kupuję na straganie w dzień targowy 3 kilo opali, gdy na własnych drzewkach mogłam mieć tych kilogramów -naście?


RENKLODA ULENA - śliwka i dużych owocach, kulistych lub lekko owalnych. Ma zielonożółta skórkę, im bardziej dojrzała tym żółciejsza, pokryta delikatnym mlecznym nalotem. Owoce są aromatyczne, soczyste, pestka dość łatwo oddziela się od intensywnie żółtego miąższu. Dojrzewa dość wcześnie (od początku sierpnia). Najlepsza na kompoty, bardzo ciekawa w zielonożółtym dżemie.


Zielonożółty dżem z uleny
1,5 kg renklody uleny
300g cukru
Śliwki umyj, wypestkuj i pokrój na ćwiartki. Przełóż do garnka o grubym dnie, zasyp cukrem i odstaw na 2 godziny. Przykryj garnek i doprowadź do wrzenia. Potem zdejmij przykrywkę i gotuj na wolnym ogniu aż odpowiednio zgęstnieje - trwa to ok 2 godzin. Gorące powidła przekładaj do czystych, suchych słoików i od razu zakręcaj. Dżem jest kwaskowy, jasny, świetny do gofrów z bitą śmietaną lub czekoladowych naleśników. Pycha!



OPAL- śliwka o kształcie elipsoidalnym, zazwyczaj ciemno różowa, niebieskawa. Odmiana bardzo smaczna,  słodka, pestka dość łatwo oddziela się od żółtawo-pomarańczowego miąższu. Wspaniała na dżem, który jest dość jasny i bardzo bardzo aromatyczny.

Dżem opalowy
2 kg opali - wybierz jak najsłodsze i dojrzałe
300g cukru
Śliwki umyj, wypestkuj i pokrój na połówki. Przełóż do garnka o grubym dnie, zasyp cukrem , przykryj garnek i zagotuj. Potem zdejmij przykrywkę i gotuj na wolnym ogniu aż odpowiednio zgęstnieje - trwa to ok 2 godzin. Gorące powidła przekładaj do czystych, suchych słoików i od razu zakręcaj. Dżem jest słodki, pachnący, przepyszny!



WĘGIERKA ZWYKŁA - drobna, jędrna śliwka, lekko wrzecionowata. Skórka pokryta białym nalotem, brązowo-granatowa, bardzo bardzo ciemna. Najlepsza i miąższu pomarańczowym, wtedy też jest najsłodsza i soczysta. Miąższ łatwo odchodzi od pestki. Na powidła wybieraj mocno dojrzałe owoce, mogą być nawet troszkę pomarszczone. Węgierki zwykłe najlepiej kupić pod koniec września lub w październiku.

Tradycyjne powidła węgierkowe
6 kg węgierek zwykłych - małych, ciemnych, soczystych... bardzo słodkich
duży garnek
mały ogień
bez cukru!

Umyj i wypestkuj owoce. Przełóż do dużego garnka o grubym dnie. Przykryj i na niedużym ogniu doprowadź do zagotowania, gotuj pod przykryciem ok 30 minut. Potem zdejmij przykrywkę  i smaż przez 3 dni po 3 godziny.  Koniecznie mieszaj i pilnuj garnka, żeby się nie przypaliły. Przy smażeniu powideł śliwkowych przyda się wysoki taboret i dobra książka - na przykład o Toskanii - 2 godziny lektury, mieszanie powideł drewnianą łyżką.... fantastyczne... Gorące powidła przekładaj do czystych, suchych słoików i od razu zakręcaj. Są wyśmienite, szczególnie do piernika staropolskiego.

9 komentarzy:

  1. taa, masz rację. po co robic coś z czegoś, czego nie znamy? nie, nie. u mnie to w grę nie wchodzi.
    cudowne przetwory, piękne kolorystycznie, a smakowo? na pewno wyśmienite!

    OdpowiedzUsuń
  2. ale fajnie , to wszystko opisałaś , jestem pod wielkim wrażeniem
    I aż chce mi się biec na targ u mnie zwany rynkiem po te różne śliwki
    całusy

    OdpowiedzUsuń
  3. pyszne śliwki, też uwielbiam przechadzać się między straganami, oglądać wszystko, wybierać,kupować, myśleć co z tego zrobię. Dzisiaj od rana zajadam wczoraj kupione śliwki malutkie ciemne pyszne pyszne węgierki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jest coś przyjemnego w przechadzaniu się między straganami. niektóre z takich bazarów są naprawdę bardzo klimatyczne.

    a śliwki.. lubię ten sezon, lubię te kolory i smaki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak to Janda kiedyś śpiewała ?

    Ni morza stalowego fale napastliwe
    Ni Tatry, chmur drapacze wyższe, niż Manhattan
    Ni białowieskiej puszczy dęby wiecznie żywe
    Ani w wieże wawelskie wmurowane lata.

    Ale rak, co go dotąd jeszcze nikt nie złapał
    Ale kobiałka wczesnych, zakurzonych śliwek
    I koza prowadzona gdzieś za rogi krzywe
    I oset, który bosą piętę podrapał.

    Ani stada dyskotek w stroboskopów strudze
    Smokingowe night cluby wzbronione pętakom
    Ni pachnące salony elektrycznych złudzeń.

    Ale rynek miasteczka unurzany w nudzie
    I dach z przegniłych gontów dobrze znany ptakom
    Ciepły chleb o nieznanym, zapomnianym smaku
    I drzwi wąskie, skrzypiące, a za nimi ludzie.

    Pamiętacie tę piosenkę ? Często mi się przypomina na emigracji ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ogromnie ubolewam nad tym, że na moim targu rzadko kiedy można przeczytać gatunek danego owocu. Jedyne, co opisane jest zazwyczaj sumiennie to jabłka. Przy pozostałych - weź się kliencie odczep. Najważniejsze, że są. Jakiekolwiek. I jak tu się poruszać i poszukiwać danych gatunków, kiedy nawet właściciele straganów o owych nie mają zielonego pojęcia?...

    Dżem cudowny. Bez wątpienia niesamowicie smakuje. Szczególnie, że jest Twoim smakiem-wspomnieniem...

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. mniam mniam
    rewelacyjnie się prezentuje !

    OdpowiedzUsuń
  8. ale fajnie opisalas te wszystkie sliwki,ja lubie zdecydowanie kazdy gatunek,choc nieczesto spotykam tutaj taka roznorodnosc do kupienia.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz i zapraszam częściej :)
ze względu na ogromną ilość spamu z robotów, zmuszona byłam wprowadzić weryfikację obrazkową i logowanie. Przepraszam za utrudnienia...
(uwaga - jeśli komentarz zawierał aktywny link, nie będzie publikowany)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...