Ucieczka do Borów Tucholskich

W tym roku los, albo łut szczęścia zadecydował o jednym z naszych wypadów wakacyjnych. W czerwcu pisałam na blogu o I Warszawskim Turnieju Nalewek, w którym moja nalewka z derenia zajęła III miejsce. Nagrodą okazał się dwudniowy pobyt w Willi tuŻur położonej w Borach Tucholskich

Szukając ilustracji muzycznej do tego posta znalazłam tę piękną etiudę filmową, którą zrealizował ktoś ewidentnie zakochany w tamtych rejonach. Obejrzyjcie, naprawdę warto...


Wyruszyliśmy w sobotę rano licząc na możliwie szybki dojazd. Maleńka miejscowość Żur i sąsiednie Osie położone są w okolicach Grudziądza i Świecia. Jechaliśmy w sumie niespiesznie i dojazd zajął nam niemal 4 godziny. W okolicach Świecia pojawiły się przepiękne aleje dumnych dębów, absolutnie niesamowity widok, szczególnie, gdy na co dzień jeździ się drogami około miejskimi i szybkiego ruchu. 


Mimo, iż sami mieszkamy na wsi, powitał nas niesamowity spokój i cisza przerywane cykaniem cykad.   Tuż obok Willi tuŻur, po sąsiedzku jest wędzarnia pstrągów. Zaraz więc chłopcy poszli po pstrągi na lunch, które okazały się motywem przewodnim naszego pobytu w Żurze. 

Willa tuŻur to maleńkie, kameralne miejsce w dobrym dojazdem do nieopodal leżącego miasteczka Osie. Na gości czekają dwa 5-6 osobowe apartamenty z łazienkami, jadalnia, niewielki taras i salonik kawowy, ale przede wszystkim pani Marzena, która karmi, opowiada i zachęca do zwiedzania okolic. 


Dawno już nie byłam na "agroturystyce", jak się okazało był to pierwszy rodzinny "agro" wyjazd od kiedy pięć lat temu sprzedaliśmy nasze własne gospodarstwo pod Kazimierzem Dolnym. Gdzieś tam łezka w oku, ale i radość z możliwości całkowitego zresetowania się. Nie było internetu, komórki łapały zasięg tylko, gdy jechaliśmy do lokalnego sklepu lub na wycieczkę po okolicy. Spokój, smaczna kuchnia i oderwanie od codzienności. Dokładnie tego trzeba nam było.  Dzieciaki ganiały jaszczurki, obłaskawiały lokalne koty, podglądały jak rosną w ogródku warzywa, a my wreszcie mieliśmy czas na poczytanie książek i długie wysypianie się.


Dwa dni to naprawdę krótko, ale dzięki namowom właścicielki Willi tuŻur odbyliśmy kilka ciekawych wycieczek. Zwiedzaliśmy  słynną Elektrownię Żur o potężnej mocy, która ma już niemal 90 lat. 


Dwa razy byliśmy na cudownym, chyba najpiękniejszym dzikim kąpielisku jakie znam - w Rezerwacie Przyrody Jezioro Piaseczno niedaleko Osi. Dojazd do parkingu leśnego to zaledwie kilkanaście minut, a potem jeszcze ok kilometrowy spacer przez lasek sosnowo-brzozowy, w którym rosło mnóstwo jagód. I to była pierwsza wielka frajda, naprawdę nie pamiętam kiedy ostatnio sama zbierałam jagody w lesie! "Kąpielisko" prawda, że piękne, już ciut zapomniane słowo?


Największą frajdę sprawił nam też dwugodzinny spływ kajakowy rzeką Wdą. Mijaliśmy rejon, w którym w ubiegłym roku swoje żniwo zebrało potężne tornado. Krajobraz chwilami księżycowy i dość przerażający. Poza tym jednak mnóstwo czarnych olch (Wda nazywana jest czarną rzeką), bujna moczarka wodna i cudowny chłód, który zbawiennie działał w upalny dzień. Rzeka pełna magii, srsly! Dzieciaki były zachwycone niesamowitą ciszą, podglądaniem łabędzi i niespiesznym wiosłowaniemWspaniały relaks i takie zwyczajne, proste obcowanie z przyrodą, którego mamy w życiu coraz mniej.

Bardzo polecam, gdybyście byli w tych okolicach, skorzystanie z oferty Choroś Kajaki - sympatyczna obsługa, czyste i wygodne kajaki. Oczywiście w ofercie są też spływy całodniowe i 4-6 godzinne. Nam czas nie pozwolił na nic dłuższego. Ale jeszcze tam kiedyś wrócimy!


Naszą radość dopełniały... pstrągi  i kurki! Można powiedzieć, że był to weekend z pstrągiem w roli głównej. Codziennie kupowaliśmy na lunch pstrąga od pana Szurleja, który ma stawy rybne tuż obok Willi tuŻur. Ale oprócz wędzonych, jedliśmy też pstrąga pieczonego z masłem, rozmarynem i cytryną autorstwa pani Marzeny. Wyśmienite były też polędwiczki wieprzowe z kurkami, szczawiowa na serwatce (bardzo kwaśna i doskonała na upały) i ultra gęsty tarator z orzechami, który aż palił od młodego czosnku. 
Do każdego posiłku pani Marzena podawała też swój własny chleb z ziarnami pieczony na zakwasie. Na śniadanie była wyśmienita jajecznica na kurkach, domowe dżemy z zielonych pomidorów, jagód i czarnej porzeczki, grubaśne serdelki od zaprzyjaźnionego masarza, domowy twaróg  i mleko prosto od krowy. Miałam też z panią Marzeną prywatną lekcję pieczenia chleba, a do domu przywiozłam torbę kurek, pachnący bochenek chleba i słoiczek zakwasu. Mam nadzieję, że uda mi się upiec własny chleb, chociaż zakwas był tak niecierpliwy, że aż wybuchł mi w drodze powrotnej do domu :)


Willa tuŻur to bardzo, bardzo młode miejsce. Działa na pełnych obrotach dopiero od stycznia 2013 roku. Nie ma jeszcze tablic dojazdowych i wypasionej strony internetowej. Ale warto zarezerwować sobie pobyt zanim miejsce się rozrośnie. Póki co, gwarantowana jest bardzo kameralna, żeby nie powiedzieć intymna atmosfera maleńkiego agro-uroczyska. Maksymalnie może tu być 12 osób z dziećmi i to jest wielka zaleta. Umówcie się w dwie zaprzyjaźnione rodziny i zdajcie na panią Marzenę w kwestii najciekawszych atrakcji okolic. Można się tu porządnie zresetować. 

Willa tuŻur ma plany rozbudowy, zatem jeśli lubicie kameralne miejsca, warto jeszcze tej jesieni uciec na kilka dni z miasta i odpocząć w zacisznym zakątku. Nam nie udało się wszystkiego zobaczyć. W końcu trzy dni to prawie nic. Jeśli jadąc tam powołacie się na "blog ChilliBite" możecie liczyć na prywatną lekcję pieczenia chleba z panią Marzeną :)

Willa tuŻur, Marzena Fryszka
Żur 2A, 86-150 Osie
tuzur@tuzur.pl tel 604 177 883

1 komentarz:

  1. Polecam pyszne pstrągi w Mylof :)Miejsce idealne na obiad podczas spływu Brdą.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz i zapraszam częściej :)
ze względu na ogromną ilość spamu z robotów, zmuszona byłam wprowadzić weryfikację obrazkową i logowanie. Przepraszam za utrudnienia...
(uwaga - jeśli komentarz zawierał aktywny link, nie będzie publikowany)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...